Refleksja na świąteczną nutkę

Święta... Czy ja w ogóle je lubię?
Za co mam dziękować Bogu?
Za chamstwo ludzi w tym całym harmiderze przedświątecznym?
Albo za to że boli...
A boli często, coraz bardziej.
Jednak ja chyba już się przyzwyczaiłam do takiego zachowania ludzi i całej tej sytuacji, która mnie otacza w chorobie. Brak empatii ze strony mojego narzeczonego mnie dobija czasem, ale chyba i do tego się zaczynam przyzwyczajać.


Rehabilitacja stanęła w martwym punkcie. Zamiast skupiać się na przywróceniu funkcji, to cały czas Krzysiek "ściąga" mi z prawej ból. Efekty niestety dość szybko się cofają i dlatego ja sama muszę też w domu dość sporo nad mięśniami pracować. W efekcie mam przez siebie bardzo dużo siniaków, bo ja w przeciwieństwie do Krzysia, jestem dla siebie bezlitosna :) Ostatnio zerwałam sobie 19-letni zrost pooperacyjny i... gigantyczny krwiak pojawił się w zastępstwie :) Krzysiu skwitował to: "przesadziłaś" :)


Wkrótce jadę na wesele, jako gość oczywiście. Od wielu, wielu dni poszukiwałam kreacji dla siebie. Nie było to takie łatwe niestety, bo w moim rozmiarze są z reguły koszmarne ciuchy. Zakupy, zwieńczone pełnym sukcesem, zostawiły mega opuchliznę na prawej nodze. I znów dostałam zjebkę od mojego rehabilitanta oraz wskazówkę że na drugi raz mam chodzić max 45min potem 15 min odpoczynek. Tylko jak to w życie wprowadzić? Jakoś nie wyobrażam sobie tego ...