Uwielbiam...

Uwielbiam noc, gdy śpię jak zabita.
Uwielbiam poranki :)
Uwielbiam poranki, gdy nie boli, gdy wstaję wyspana. 
Tak niewiele czasem trzeba do szczęścia. Priorytety mam dziwne, ale zdrowy nie zrozumie jak to jest, gdy prozaiczne rzeczy przychodzą z takim trudem.
Dzisiaj w stan istnej euforii wprowadziła mnie przespana noc. Spałam jak niemowlak, albo jak leń. Bo jak to mawia ojciec mojej koleżanki "więcej jak sześć godzin śpią jedynie niemowlaki lub lenie". Jednak choćby mnie mieli nazywać leniem do kwadratu, to dzisiaj zasłużyłam na ten błogi sen, po tylu nieprzespanych nocach :) Nie to żebym w ogóle nie spała... Ale co to za sen jak średnio co dwie godziny wstajesz, bo to musisz się przewrócić, albo z toalety skorzystać. 


Korzystanie z toalety to również jakiś koszmar. Jak tylko pomyślę, że mi się chce siusiu to muszę iść, bo mięśnie dna miednicy są zbyt słabe i często po prostu popuszczam mocz. Taki mały dyskomfort który został mi po operacji. Każda praktycznie osoba z problemami bioderkowami ma słabe mięśnie dna miednicy i powinna nad nimi pracować już przed operacją by potem nie mieć takich nieprzyjemnych dolegliwości. Najlepiej ćwiczyć to przy oddawaniu moczu. Jeżeli umiesz bez problemu w każdej chwili "zakręcić kurek" to gratuluję :) Ja nie umiem :( Niestety jeszcze nie teraz.

Ech te pytania...

Ponad miesiąc po operacji zastanawiam się, porównuję, jak to było rok temu, gdy wszczepiono mi BMHR-a. 
Zerkam do swoich starych wpisów, czytam...i...
Chyba mniej mnie bolało. :(
Tak samo denerwują mnie zbyt wolne efekty.
Teraz nadal używam nakładki, a wtedy już miałam ten etap za sobą.
Wtedy i teraz mam pierwszą kąpiel za sobą. Właściwie teraz chyba szybciej "wskoczyłam" do wanny. Zawdzięczam to jednej stabilnej nóżce :)
Niestety spanie na brzuchu nie przychodzi mi tak łatwo jak rok temu. Śpię małymi seriami ciągle zmieniając ułożenie. Z jedyną różnicą, że teraz od dwóch dni leżę czasami na operowanym boku, a wtedy w ogóle tego dłuższy czas nie robiłam. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam. Pewnie samo jakoś tak w końcu przyszło. Spanie na operowanym boku powoduje, iż zwiększa się ukrwienie w okolicy biodra. Po dwóch dniach widzę znaczną różnicę w miękkości tkanki w tej okolicy. Wcześniej była jak kamień, teraz jest znacznie miększa, ale jeszcze szału nie ma.Oczywiście na nieoperowanym boku jak leżę lub przez niego się przewracam to tylko i wyłącznie z poduchą między nogami.


Rehabilitacja jest. A jakże!
Bez mojego fizjoterapeuty- Krzysia nie wyobrażam sobie powrotu do sprawności. Tylko jemu i mojej siostrze ufam na tyle, by mogły te osoby dotykać moje nogi. 
Obecnie wszystkie ćwiczenia są w pełnym odciążeniu. Bardzo ostrożnie podchodzi do mnie jako do osoby, której proteza biodrowa się wywichnęła. "Cieszy" się że stało mi się to jeszcze w szpitalu a nie przy nim, bo jak to sam stwierdził "miałby przechlapane". Lekarze często winią za ten stan rzeczy właśnie fizjoterapeutów. Pewnie i mają rację poniekąd. Jednak jestem świadoma, że Krzysiek w życiu nie zrobił by żadnego kroku bez zgody lekarza. I pewnie dlatego teraz tak się "cacka" ze mną jeszcze bardziej. :) Dodatkowo robi mi masaż głęboki całej nogi, łącznie ze stopą. To łączy z PNF-em oraz bliznę okleił ostatnio taśmą kinesio taping. Na dzień dobry dostałam "zjebkę", że źle chodzę i źle siedzę. No cóż... Cwaniutkie te moje ciałko :) 
Pełen profesjonalizm i uznanie dla "mojego" Krzysia wspaniałego fizjoterapeuty.


Podsumowanie:
Spodziewałam się, że jestem w znacznie gorszym stanie ponieważ mam za sobą trzy ingerencje w prawy staw biodrowy w bardzo krótkim czasie. A jednak nie jest najgorzej. Wcale nie byłam rok temu większym chojrakiem. Uf, ULGA!!!

Nie przesadzaj!

Jak już się "chwaliłam",że miałam trzy zabiegi operacyjne w jednym tygodniu, a  to równa to się z ogromnym przeżyciem psychicznym jak i fizycznym. Ból, który mi od pierwszej operacji towarzyszył, tłumiono mi  głównie morfiną. Po części też na moje życzenie. Gdy tylko pojawiał się wzywałam pielęgniarkę, a ta o ile był odpowiedni odstęp czasu, wg ścisłych wskazówek anestezjologa, aplikowała mi morfinę. I tak w świecie ćpunów ;) żyłam sobie około tygodnia, do czasu, gdy dostałam ataku. Nie wiem co to było, ale duszności mnie dopadły i zacisk na szyi, jakby mnie ktoś dusił. Wystraszona nacisnęłam guzik wzywający pielęgniarkę, by mi ciśnienie sprawdziły. Co też niezwłocznie uczyniły. Ciśnienie w normie, a ja nadal kiepsko się czuję. Wezwały, więc lekarza dyżurującego, który dał mi jakiś zastrzyk odwracający działanie morfiny.
I tak przygoda z morfiną definitywnie się zakończyła. Choć śmiali się co niektórzy, że ataku dostałam, bo byłam na głodzie hi hi. Natomiast ja wyciągnęłam z tego lekcję, by bardziej rozważnie prosić o leki przeciwbólowe.

Udko czy pączek?

Po operacji moja noga, a w zasadzie tylko udo z kolanem było olbrzymie. Śmiem nawet twierdzić, że zwiększyło swoją objętość dwukrotnie. 
Zaniepokoił się tym faktem oddziałowy rehabilitant pan Adam i zalecił mi (po uzgodnieniu z lekarzem) masaż pneumatyczny. 
Masaż pneumatyczny - inaczej masaż przyrządowy, którego głównym zadaniem jest poprawa krążenia żylnego oraz limfatycznego. Używa się do jego wykonania specjalnej pompy oraz mankietów/rękawów pneumatycznych(mogą być jedno-, trzy-, pięcio- oraz dziesięciokomorowe), polega na naprzemiennym wtłaczaniu powietrza do specjalnie skonstruowanych mankietów (dla kończyn) i jego wypuszczanie w odpowiednich proporcjach czasowych. Zmieniając kolejność, cykle i stopień napełnienia poszczególnych komór mankietu możemy uzyskać różne efekty terapeutyczne. Masaż pneumatyczny w rehabilitacji chorych jest stosowany głównie przy zaburzeniach krążenia obwodowego. Wpływa on na poprawę ukrwienia i odżywienia mięśni, ułatwiając ich regeneracje po wysiłkową.Celem masażu pneumatycznego jest szybkie usunięcie chłonki z zajętej kończyny. Specjalnie skonstruowany rękaw pneumatyczny wytwarza zmienne ciśnienie w formie cyklicznych faz. Kolejne komory mankietu wywierają nacisk na stopę, następnie na podudzie i udo, powodując tym samym przemieszczanie zastoinowej limfy. Siła nacisku zależy od rodzaju obrzęku i tolerancji chorego na ucisk. Masaż pneumatyczny nie może być bolesny ani powodować dyskomfortu.
Muszę przyznać, że pomimo mojego sceptycznego podejścia do maszyny, to naprawdę zaczęło to działać. Zaczęłam oddawać mocz jak wściekła. Przypuszczalnie woda zastała w mojej nóżce w końcu ruszyła. 
Efekt: 
Po dwóch dniach opuchlizna całkowicie ustąpiła :)
Nóżka ma swoje dawne rozmiary, ba nawet opuchlizna w drugiej nodze z którą się zmagałam od grudnia zeszłego roku ustąpiła. 
Zabiegów miałam łącznie sześć. Rękawy zakładano mi na obie nogi, przykrywano dodatkowo kołdrą, a po zakończonym zabiegu przez 15 minut należało leżeć pod przykryciem, dla utrwalenia efektu. Rękawy są jednorazowe, otwierano je przy mnie i zostawały do następnego masażu, co dawało mi pewność, że nikt z nich nie korzysta.
Polecam !!!

Po operacji...

Sięgam wstecz co bym chciała napisać o czasie pooperacyjnym. 
To, że bolało to fakt. To, że walczyłam z wiatrakami o leki przeciwbólowe to de javu z poprzedniego roku. 
Przypominam sobie "komiczne" dla mnie zdarzenie...
Dzień po operacji z samego rana, stoi przy mnie  pielęgniarka z dwoma paracetamolami w kieliszku. Wkurzyłam się, bo od niedzieli nic nie jadłam a ona na pusty żołądek każe mi wrzucić te świństwo, dodaje tylko, że te leki nie mają złego wpływu na żołądek. Tylko, że one w ogóle na nic nie mają wpływu, a na pewno nie na taki ból. 
Kolejne dni "jadę" na morfinie o którą też właściwie muszę się nieźle naprosić. "Szpital bez bólu" - tak się mianuje szpital w którym leżałam, a jednak tyle bólu co ja przeżyłam podczas tego pobyt, to chyba przez całe życie mnie nie bolało. Ale co nas nie zabije to nas wzmocni.
Dobrze, że była Monika. Z nią się śmiałam i płakałam. Razem opieprz dostawałyśmy i mnóstwo pięknych wspomnień dzięki niej mam. Chętnie wracam do tych wspomnień. Pomimo wszystkiego pokój nr 13 został naszym azylem.
Dobrze wspominam też tym razem wyciąganie dren, które o dziwo nie bolało. Za to po wyciągnięciu ich zaczął się inny koszmar. Z rany zaczęło mi lecieć "coś" w takich ilościach że zaniepokojona kazałam wezwać lekarza. Ten zalecił mi dodatkowo, równolegle do przyjmowanego już antybiotyku, domięśniowo gentamecynę. Dostawałam ją rano i wieczorem w zastrzyku w tyłek. Do dziś dnia mam bardzo bolesne kluchy w tyłku, które staram się rozmasowywać, choć łatwe to nie jest.
Kolejnym dobrym wspomnieniem jest pan Adam- rehabilitant z oddziału III, który okazał się profesjonalnym i bardzo ciepłym człowiekiem. Profesjonalizmu też nie brakuje pielęgniarkom z tegoż oddziału, ale niestety niektórym z nich zabrakło człowieczeństwa, które jak dla mnie jest niezbędne w tym zawodzie. 

Fotki które zrobiłam w szpitalu:
Strzałka dzięki, której nie wyciągnęli mi BMHRa. We wszystkich aktach mieli odnotowane iż to lewa, a nie prawa noga jest do operacji. 

Czekam na czwartkową rewizyjną operację. Jestem w zielonym, szpitalnym ubranku, któe zakłada się na blok operacyjny.

Kolejna porcja krwi. Łącznie dostałam ich osiem jednostek plus jedna jednostka z osoczem.


Moja rana pooperacyjny, która była raptem cięta trzy razy cięta w jednym tygodniu :/ Zdjęcie zrobione przy pierwszej zmianie opatrunku, czyli zaraz po usunięciu drenów.