Oddział V w piekarskiej urazówce

Wróciłam!
Ech, cóż za piękne trzy tygodnie spędziłam na piątym oddziele w szpitalu urazowym w Piekarach Śląskich.
Miło zaskoczyło mnie indywidualne podejście do pacjenta pani Barbary Ł.- ordynator tegoż oddziału. Szłam na ten oddział troszkę przekonana że będzie to taki NFZ-owski  szablon, a jednak pomyliłam się.
Po przybyciu na oddział ordynatorka poprosiła mnie do gabinetu gdzie po dokładnym zbadaniu siły mięśni zakresu ruchu oraz chodu zaleciła mi szereg zaleceń: basen, masaż podwodny, krioterapia, sollux, masaż klasyczny manualny odcinka lędźwiowego, laser, pole magnetyczne, artromot tj. zmotoryzowana szyna ruchowa przeznaczona do mobilizacji stawu biodrowego (zwiększa fizjologiczny zakres ruchomości zgodny ze zginaniem i prostowaniem) oraz indywidualna ponad godzinna rehabilitacja z panem Kubą. Muszę przyznać że przed nim uciekać chciałam jak go widziałam bo non stop mnie męczył, ale szczerze Kuba miał dość duże pojęcie o ćwiczeniach i szczerze go polecam wraz z całym oddziałem. Ćwiczenia były ustawione pod kątem usprawnienia kończyny po operacji oraz przygotowanie nieoperowanej nogi do operacji.
Generalnie cały pobyt uważam za bardzo udany. "Obsługa" na oddziele godna podziwu. Pielęgniarki miłe, salowe czyste, aż pacjent idealnie się czuje w takim otoczeniu. Pokoje czyste, łóżka wygodne, szafki i sprzęt nowoczesny, a jedynie łazienka była wielkim minusem, bo było tam bardzo zimno. Wykąpałam się tam ze trzy razy, a pozostałe razy brałam prysznic zaraz po basenie. Zresztą większość tak robiła. :)
Bardzo się bałam, aby nie powtórzyła się sytuacja z lipca tzn wtedy gdy leżałam na oddziele III i miałam niezbyt miłe towarzystwo. Na szczęście nic z tych rzeczy nie miało miejsca! Teraz, aż łza się kręciła, gdy kolejne osoby opuszczały oddział.

Brak komentarzy: