Kuchenny koszmar

Wisi!
Nie wierzę!!!
Czy kuchnia może być koszmarem?
Zacznijmy od początku...
13 grudnia zamówiłam w moim mieście w sklepie meblowym kuchnię. Zdecydowałam się tylko dlatego, że zapewniali mnie, że przywiozą mi ją złożoną jeszcze przed świętami. I tu nachodzi pytanie, czy o święta bożonarodzeniowe im chodziło, czy wielkanocne, no i czy tego roku?
Dzień przed wigilią zaniepokojona dzwonię do tego sklepu i pytam się o której przyjedzie kuchnia, a pani po drugiej stronie telefonu oznajmia mi, że nie mają ją jeszcze w ogóle na sklepie. Na pytanie czy to oznacza , że następnego dnia mi ją przywiozą stwierdza, że sklep tego dnia jest zamknięty i, że kuchnia będzie dopiero po świętach. No cóż pozostało zrobić jak nie zagryźć zęby i czekać.
Po świętach między poniedziałkiem a czwartkiem powinny już stać mebelki u mnie :) Tak, więc dzwonię we wtorek do nich, a pani mówi, że meble owszem już jadą, ale do ich sklepu. Następnego dnia dzwonią sami do mnie, więc negocjuję darmowe wniesienie jako zadośćuczynienie za zbyt długie oczekiwanie na meble. Szef się nie zgadza i wtedy mnie informuje że nie ma jednej szafki. Szit..., nie zgadzam się na dostawę tego dnia, oświadczając że jak będą mieli kompletne meble mają mi dać znać. 
Dni mijają, rok się skończył nowy zaczął, kilka telefonów wykonałam a mebli nadal nie mam. Święto trzech króli też już za nami, a sklep nadal ma mnie jako klienta w d@@pie. 
11 styczeń - jadę do sklepu. Nadal pani za ladą nic konkretnego nie może mi powiedzieć. Twierdzi, że to nie jej wina że to producent zawinił. Tylko że mnie to mało interesuje bo ja z nimi a nie z producentem zawierałam umowę. To ja jestem najbardziej w tym momencie poszkodowana, bo sklep ma kasę (całą kwotę) i meble, producent brakującą szafkę, a ja ani kasy, ani mebli nadal nie mam. Sam sklep jest koszmarem, który traktuje klienta jak debila, bo obiecuje, że zadzwoni a niestety głównie ja muszę dbać o swój interes.Po kilku telefonach i długim oczekiwaniu w sklepie nic się nie wyjaśniło, dlatego zażądałam zwrotu pieniędzy. 
Meble zamówiłam w Praktikerze i miałam następnego dnia w domu :) a gdy jechałam za nie zapłacić to pani z "najwspanialszego" sklepu zadzwoniła do mnie że szafka już dojechała i jak chce to mi to mogą przywieźć. Nonsens rano mówi mi że nic nie wiedzą nigdzie, a dwie godziny później już szafka jest na miejscu? Istny bajzel tam mają!


Najważniejsze, że już mam mebelki złożone, w nich poukładane, a kuchnia wygląda ślicznie. Dużo mojej pracy to wymagało i nie tylko (dziękuję Heniu i Krzysiu), ale to już na szczęście za mną. O koszmarze przypomina mi jedynie bioderko przed remontem, bo nie biorę tabletek i czasem jest ciężko wytrzymać. Moje bóle są pulsujące, ale gdybym taki ból miałabym ciągły to dziękuję, wysiadam...
Oceńcie sami moje dzieło?

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Twoja kuchnia jest THE BEST :)