Cel osiągnięty

Przeciągam się patrze na zegarek i ... Nie!!! Już 9.00? Nie!!!
Liczyłam, że szybciej wybiorę się do Piekar. No trudno czasu nie cofnę, jak to zrobiliśmy parę dni temu. Śpioch istny ze mnie, na obronę dodam, że ostatnio źle sypiałam. 
Zrywam się, biegiem załatwiam poranną toaletę, maluję się ubieram (dość sprawnie), bez śniadania wybiegam z domu i o 9.58 siedzę w autobusie do Gliwic, z Gliwic do Bytomia, a z Bytomia do celu. Tak trzy autobusy to zmora mojego wypadu.
Dzisiejszy plan:
"Zaatakować" mojego operatora (on o tym nic nie wie) i odwiedzić Slaviannę, którą przed chwilą powiadomiłam sms-em o swoim przyjeździe.
W sobotę byłam u Slavianny i zachwyciłam się oddziałem rehabilitacyjnym, więc postanowiłam poprosić doktora o skierowanie na ten oddział. Postanowiłam również opowiedzieć mu że moje nogi zamieniły się rolami i operowana przejęła rolę wiodącej nogi. 
Dojechałam na miejsce koło godziny 12.00 i skierowałam swe kroki do pokoju koleżanki. Okazało się, że była jeszcze na zabiegach. Szybko ją odnalazłam, lecz musiała jeszcze iść na masaże, więc postanowiłam iść do dr Mielnika. Naczekałam się sporo, bo doktor był na zebraniu u dyrektora szpitala, ale jak się później okazało, bardzo mi się to opłacało. Doktor gdy wyszedł z biura dyrektora przywitał mnie najbardziej rozbrajającym uśmiechem świata. Wyszedł w asyście pani Anetki- menadżera firmy Smith & Nephew, z którą rozmawiałam już przez telefon, a której nie miałam okazji osobiście poznać. Stwierdziła, że my jako fundacja robimy kawał dobrej roboty i widzi sens współpracy. Rewelacja! 
Wstępnie dr Mielnikow powiedziałam o co mi chodzi, ale jednak wolałam z nim porozmawiać sam na sam, więc udaliśmy się do pierwszego wolnego gabinetu. Tam mu powiedziałam o moich nogach i o chęci kontynuowania reha na ich oddziele. Co do reha mam się z nim skontaktować w środę, co do operacji drugiego bioderka to planuje na wiosnę tj. w kwietniu. Rozmowa w pełni mnie satysfakcjonuje i napełnia wiarą w dobro ludzkie. Na końcu rozmowa schodzi na luźniejsze tematy, choć cały czas dotyczyła operacji i medycznych spraw.
W skowronkach wyszłam z gabinetu, by szybko powiedzieć Slaviannie, która czekała na mnie cierpliwie na oddziele. Porwałam ją na miasto, do restauracji bo byłam cholernie głodna. W końcu od rana nic prócz gumy do żucia w buzi nie miałam. Marzyłam już o kawce ...
Restauracja Faraon z zewnątrz niczym mnie nie urzekła, jednak w środku było ładnie i czysto, a to mi wystarczało. Zamówiłam naleśniki nadziewane pieczarkami i serem, polane sosem czosnkowym z dodatkiem dwóch surówek, kawkę biała bez cukru oraz piwko. Naleśniki okazały się być ucztą dla mojego podniebienia, kawka postawiła na nogi, a piwko dodało humoru. Dołączył się do nas pacjent oddziału rehabilitacyjnego, który polecił nam tę restaurację. Dobry humor, pyszne jedzenie i zimne piwko były pięknym uwieńczeniem dnia. Tak w trójkę doczekaliśmy mojego autobusu powrotnego.

Brak komentarzy: