Po operacji...

Sięgam wstecz co bym chciała napisać o czasie pooperacyjnym. 
To, że bolało to fakt. To, że walczyłam z wiatrakami o leki przeciwbólowe to de javu z poprzedniego roku. 
Przypominam sobie "komiczne" dla mnie zdarzenie...
Dzień po operacji z samego rana, stoi przy mnie  pielęgniarka z dwoma paracetamolami w kieliszku. Wkurzyłam się, bo od niedzieli nic nie jadłam a ona na pusty żołądek każe mi wrzucić te świństwo, dodaje tylko, że te leki nie mają złego wpływu na żołądek. Tylko, że one w ogóle na nic nie mają wpływu, a na pewno nie na taki ból. 
Kolejne dni "jadę" na morfinie o którą też właściwie muszę się nieźle naprosić. "Szpital bez bólu" - tak się mianuje szpital w którym leżałam, a jednak tyle bólu co ja przeżyłam podczas tego pobyt, to chyba przez całe życie mnie nie bolało. Ale co nas nie zabije to nas wzmocni.
Dobrze, że była Monika. Z nią się śmiałam i płakałam. Razem opieprz dostawałyśmy i mnóstwo pięknych wspomnień dzięki niej mam. Chętnie wracam do tych wspomnień. Pomimo wszystkiego pokój nr 13 został naszym azylem.
Dobrze wspominam też tym razem wyciąganie dren, które o dziwo nie bolało. Za to po wyciągnięciu ich zaczął się inny koszmar. Z rany zaczęło mi lecieć "coś" w takich ilościach że zaniepokojona kazałam wezwać lekarza. Ten zalecił mi dodatkowo, równolegle do przyjmowanego już antybiotyku, domięśniowo gentamecynę. Dostawałam ją rano i wieczorem w zastrzyku w tyłek. Do dziś dnia mam bardzo bolesne kluchy w tyłku, które staram się rozmasowywać, choć łatwe to nie jest.
Kolejnym dobrym wspomnieniem jest pan Adam- rehabilitant z oddziału III, który okazał się profesjonalnym i bardzo ciepłym człowiekiem. Profesjonalizmu też nie brakuje pielęgniarkom z tegoż oddziału, ale niestety niektórym z nich zabrakło człowieczeństwa, które jak dla mnie jest niezbędne w tym zawodzie. 

Fotki które zrobiłam w szpitalu:
Strzałka dzięki, której nie wyciągnęli mi BMHRa. We wszystkich aktach mieli odnotowane iż to lewa, a nie prawa noga jest do operacji. 

Czekam na czwartkową rewizyjną operację. Jestem w zielonym, szpitalnym ubranku, któe zakłada się na blok operacyjny.

Kolejna porcja krwi. Łącznie dostałam ich osiem jednostek plus jedna jednostka z osoczem.


Moja rana pooperacyjny, która była raptem cięta trzy razy cięta w jednym tygodniu :/ Zdjęcie zrobione przy pierwszej zmianie opatrunku, czyli zaraz po usunięciu drenów.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Z tymi paracetamolami w kieliszku to samo przezywalam. Skonczylo sie to u mnie tym, ze zwymiotowalam wszystko na lozko. Doprawdy nie wiem od kiedy te tabletki nie niszczą żołądka ! Z tym leczeniem bez bolu to po prostu wielka sciema. Tez swoj żywot Tam kończylam na morfienie.
Najważniejsze ze masz juz to wszystko za soba.
Teraz bedzie juz wszystko w porzadku i bedziesz dumna ze swoich bioderek !!!!
Wszystkiego dobrego!
trzydzistka