Wiedziałam!
D@@pa przez wielkie "D"
Jak tylko Krzysiek (rehabilitant) mnie zobaczył, to stwierdził,  że jest źle. Spytał, czy mnie coś boli!? I czy go sprawdzam, że nie informuję go na wejściu o moich bólach, ale... Czy odwieczne marudzenie ma sens? Ja czuję się w porównaniu do stanu sprzed operacji i tak jak w niebie i dlatego nie widzę problemu. I tu robię błąd, bo koniecznie powinnam o wszystkim informować, a w dodatku wiem że Krzysia nie muszę sprawdzać.
Dzisiaj zajął się głównie rozluźnianiem. No i się zaczęło!
Najbardziej mi się podobał dialog:
Leżę na brzuchu, Krzysiek "maltretuje" mi udo.
- Krzysiek, a czy wiesz, że to mało przyjemne?
- Takie miało być!
- Koniec przyjemności?
- ... :)
Tak więc zakończyła się "era romantyzmu" . Naprawdę choć tym razem nie spociłam się, to spotkanie do najprzyjemniejszych nie należało. Dużo bólu, ale mam to gdzieś! Chcę już po woli wychodzić na prostą, dlatego nie narzekam. Ufam Krzyśkowi w pełni. Dawno nikomu tak nie ufałam jak jemu. Wiem, że mi krzywdy nie zrobi i wiem również, że naprawdę ciężko znaleźć dobrego rehabilitanta z pasją w oczach i wielką chęcią samorozwoju. Wielu rehabilitantów w zasadzie po szkole lub paru kursach uważa się za bogów, a on non stop coś robi by stosować swe umiejętności do pacjentów. Teraz przez pryzmat czasu widzę jak bardzo Krzysiek posunął się do przodu. Jestem pewna, że bez niego bym była zawiedziona operacjami. Zanim zdobyłam odpowiednią wiedzę uważałam ortopedów za wyrocznię, która postawi mnie na nogi za pomocą protez. Teraz widzę, że to błędne myślenie. Zmiany w organizmie były zbyt duże, aby samo przeszło lub jak to jeden profesor powiedział "reszta zrobi grawitacja". No to mnie grawitacja chyba omija wielkim łukiem he he

Brak komentarzy: