Ależ miałam weekend. Oj się działo.
Zacznijmy od początku. 
Piątek 25 czerwca Od rana się pakuję, biegam, latam, załatwiam, by nic nie zapomnieć spakować. Już od dawna planowałam wyjazd z Krzysztofem nad Jezioro Sulejowskie z okazji Pierwszych Urodzin Forum Bioderko. Przejazd, nie wiem, czy sobie skomplikowałam, czy ułatwiłam, ale jestem pewna, że dobrze zrobiliśmy jadąc przez Kraków skąd Duśka nas nad Jezioro samochodem zabrała. 

Wieczór u Duśki był świetny. Humory nam dopisywały, tematy się nie kończyły, ba, nawet zrobiliśmy festiwal win prostych. Rano musieliśmy dość wcześnie wstać, więc milusi wieczór zakończył się dość wcześnie. 

Sobota 26 czerwca
Wstałam pierwsza. Nie, nie jestem rannym ptaszkiem, mam niezawodny budzik po prostu he he Następny wstał Krzysztof , natomiast za gospodarzami musiałam wołać, gdyż nie chcieli się ruszyć he he. Śniadanie, kawka ze świeżo mielonej kawy i ruszamy w drogę. Z małym opóźnieniem przyjechaliśmy na miejsce. Kieszczyński nas przywitał chlebkiem ze smalcem, ogóraskiem i piwkiem (dietetycznie całkiem). Było to tak pyszne, że zjadłam kilka kanapek. A dietę zostawiłam w domu :) Tak powoli zjeżdżali się kolejni uczestnicy spotkania i było coraz weselej. Zakwaterowaliśmy się w swoich pokojach, przygotowaliśmy się do imprezki i się zaczęło.

Było bosko! Humorku nikt nie zapomniał, jedzenie bardzo dobre i bardzo dużo, procentów jeszcze więcej. Jak się imprezka rozkręciła przyniesiono piękny tort, szampana, by uczcić roczek naszego forum. A gdy słońce zbliżało się ku zachodowi, w końcu poszliśmy nad jeziorko. Oczy nasze syciły się wspaniałym widokiem, nawet komary odpuściły, było cudownie. 
Jednak myślę że główna zasługa udanego pobytu nad jeziorem, to użytkownicy forum, którzy byli nieziemsko zgrani w każdym calu. Większość z nich już poznałam przy okazji wcześniejszych wyjazdów, jedynie Radka (Hunter) miałam okazję pierwszy raz poznać. Heh, szalony, energiczny facet z ogromnym poczuciem humoru, a ksywki, które nam nadawał (Ruda, Babcia, itd) pozostaną na dobre :)

Wracaliśmy znad jeziorka z jeszcze większą energią, wieczór jeszcze się nie kończył. Posiedzieliśmy troszkę na dworze i uciekliśmy do pokoju Ewuni kontynuować zabawę. Ciekawe czemu do Ewuni skoro jej pokój był ostatnim od drzwi? Tam dobrnęliśmy do końca imprezki.

27 czerwca
Kurcze 10,00  Muszę wstać, szkoda dnia. Pić mi się chce, łeb mi pęka. Efekt dnia poprzedniego daje mi się we znaki. Idę do Katji, która ratuje mnie prochami. Siedzę piję rosołek i męczę się. Polak mądry po szkodzie. Dobra znikam wziąć prysznic, doprowadzam się do porządku i dołączam do uczestników którzy dalej, grillują. Dziś mistrzem grillowania jest Krzysztof. Siedzimy, gawędzimy minuty lecą, a pokój trza zdać. Każdy znika się pakować, oddaje klucz. Tak to koniec :(
Dzielimy pozostałe jedzenie, napoje, a rozstać się ciężko. Jednak, to co nieuniknione, musiało się w końcu stać. Z żalem się rozstajemy. To jedyny minus tego spotkania.
Fotorelacja ze zjazdu:





































Brak komentarzy: