O ja zapominalska!
Zapomniałam się pochwalić, że operacja trwała tylko 50 min, a wyciąganie drenów nie bolało. Dość sprytnie w niedzielę usunęła mi je pani pielęgniarka. Jeden miał długość (pod skórą) około 10cm a drugi ok. 20cm. Poprosiłam, o dziwo bez stresu, o szybkie wyciągnięcie, wręcz ekspresowe.
Kolejną rzeczą o jakiej zapomniałam wspomnieć jest autotransfuzja, którą u mnie zastosowano. Polega to na podaniu przez wenflon krwi, która wcześniej za pomocą w/w dren zebrała się w woreczku. Więcej krwi na szczęście nie potrzebowałam :)
No i zdjęcie rentgenowskie mi w między czasie zrobiono. Widziałam pierwszy raz na własne oczy mojego BMHR-ka. I cieszyłam się jak dziecko z zabawki, aż pielęgniarki się chichotały ze mnie. Jak im opowiedziałam o doktorze z ich oddziału, który endo chciał mi wcisnąć na cztery lata z długim trzpieniem, częściowo osadzoną na cemencie, to zrozumiały moją radość. A co najmniej takie zrobiły wrażenie.


Od poniedziałku rehabilitacja pełną parą. Najpierw usiadłam na brzegu łóżka, cały weekend już to ćwiczyłam, by nie paść trupem podczas pierwszego podejścia. Faktyczne łatwiej mi się wstało. Rehabilitant czujnym okiem sprawdzał krok po kroku czy chodzenie o kulach łokciowych mi dobrze idzie. Potem z uczennicami (chyba?) ćwiczyłam izometryczne ćwiczenia. Po południu miałam gości, więc poszłam z nimi na kwadrans na krzesełka posiedzieć, tym samym kolejny spacer zaliczyłam. No i sama jeszcze dzielnie dwie serie ćwiczeń izometrycznych sama ćwiczyłam. 
Następnego dnia- wtorek praktycznie powtórka ale już więcej spacerów zaliczyłam nie zapominając o izomerii, choć poranne wstawanie ekspresem zakończyłam. Zrobiło mi się słabo, pielęgniarka mi pomogła wsunąć nogi. Za to później już bez efektów się obyło.
Środa- umiem chodzić, umiem korzystać z WC, no to na schody poszliśmy z rehabilitantem. Raz na górę, raz na dół, pot spływał, a ja byłam szczęśliwa, że ktoś mi w końcu daje po tyłku. Potem poćwiczył ze mną jeszcze ćw. izometryczne, takie konkretne, oj poczułam mięśnie i dał na 2 godz odpocząć. Oczywiście wziął mnie na jeszcze wyższe schody i szedł za mną asekurując mnie krok w krok.
Takie ćwiczonka to ja uwielbiam :)


Muszę zmienić jedną wadę u siebie. Nie powinnam zbyt pochopnie oceniać ludzi. Rehabilitacja nie jest na tym oddziele na pewno nieudolna. Ja jestem zachwycona, a zapowiadało się dupiato.

Brak komentarzy: