Środa- dzień przed operacją [szpital]

Od piątku jestem w piekarskim szpitalu I niby fajnie, ale jednak za wiele dni do rozmyślania. Jutro mam operację, pobieranie krwi było, rtg również teraz tylko anestezjolog pozostaje.

Pobyt w szpitalu na tę chwilę tak wspominam:


Nie jestem chodzącą mądrością, ani za taką nigdy się nie uważałam Jednak to, jak mnie traktuje pewna "królewna" ze szpitala, przechodzi ludzkie pojęcie.
Stara panna, nie wiem, czy z wyboru, czy też bo "taką" nikt nie zechciał (ja bym nie chciała) zatruwała mi konsekwentnie życie.
Wszystko królewnie przeszkadzało...
-Czy mogłabyś ściszyć telewizor i przejść na słuchawki? Wykonałam bez problemu, zresztą nie widziałam w tym nic co byłoby sprzeczne z dobrą relacją w pokoju.
Chwilę później:
-Wiesz ten telewizor daje tak męczące światło,że proszę jednak o jego wyłączenie. Gdybym mogła się obrócić nie byłoby problemu jednak wiesz po operacji trzeba leżeć na plecach. Ble, ble, ble, ...
Szit! Z zaciśniętymi zębami zgasiłam. Człowiek wydaje pieniądze na TV a jakiejś babie światełko przeszkadza. Wzięłam telefon, słuchawki i włączyłam sobie muzyczkę. Słuchałam dość długo bo "babcia" (70-letnia kobieta), trzecia kompanka niedoli, strasznie chrapała cała noc i skrzypiała łóżkiem średnio co 10 min. Gdy już przysypiałam ściągnęłam słuchawki z wielką ulgą dla uszu i wtedy się zaczęło. Tu komar, tu chrapanie, tu skrzypienie, a królewna wcale nie śpi. Potem klęczałam z bólu przy łóżku, wzięłam dwie tabletki z prywatnego zasobu, wyszłam na korytarz, by się uspokoić, wracam, a królewna nadal nie śpi. Koło godziny trzeciej tabletki zaczęły działać, no i w końcu upragniony Morfeusz mnie objął.
Zbyt piękne by było prawdziwe. Królewna musiała wszystko zepsuć o piątej swą głośną gadką z babcią, do której trza było głośno gadać ponieważ miała problemy ze słuchem.Poprosiłam o ciszę... Zasnęłam bez trudu :)
Siódma zaczyna się znów to samo, gderają jak przekupy na targu. Ale jakoś i z tym sobie poradziłam. Brak snu wziął górę i pomimo rozmów zasypiam jeszcze na godzinkę. Myję się jem śniadanie włączam radio w telefonie najciszej jak się da, a ta na mnie z ryjem, bo muzyczka nie w jej tonie. No i pokłóciłyśmy się. Mam chyba doła. Ilekroć leżałam w szpitalu jeszcze z takim towarzystwem się nie spotkałam. Zresztą na dzień dobry usłyszałam od babci że mam na operatora nic nie gadać, bo królewna go uwielbia wprost. Ponad to babcia na dzień dobry uświadomiła mnie że królewna nie bardzo się godzi na składki na telewizor oraz niechętnie przechodzi na "ty".
Kolejnym tematem spięcia były opatrunki żelowe, które jej poleciłam. W odpowiedzi usłyszałam, że skoro pielęgniarki każą jej stosować lioton- żel chłodzący, to będzie stosować właśnie taki, a nie inny Nic nie dała sobie powiedzieć. Chwilę później przyszła pielęgniarka ze zmrożonym żelem, od tego momentu używała go łącznie z liotonem, a nawet po jakimś czasie stwierdziła że lioton to zbędne wydawanie pieniędzy i tylko kompresy żelowe to jest to! Ach co za piiiiiiiiiiiii.
Dni mijają, jakoś się tolerujemy, bo innego wyjścia nie mamy.


No cóż, ja rozpowszechnianie wiedzy na tym poziomie u tej kobiety zakończyłam, bo nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. Pozostaje mi tylko założyć słuchawki lub słuchać ich nudnych gadek: jak to noga jej spuchła, jak to mdlała, jak to koreczek w dupie się znalazł, jak to kość ogonowa boli i nic z tym nie zrobi, kto mnie dziś odwiedzi i tak kuźwa w kółko. Na wymioty zbiera.
Owa królewna niejednokrotnie dała mi do zrozumienia, że przeze mnie musiały przejść do sali o niższym standardzie tzn bez prysznica i może to przez to się wyżywa :(


Pielęgniarki oraz salowe ekstra, super, przemiłe, uczynne, nigdy nie odmawiają pomocy :)
Ani jednego obchodu nie było choć na szczęście operator zagląda. Jak dla mnie, wystarczająco często.





6 komentarzy:

agaw pisze...

jak to przykro czytać, że w szpitalach trfiają się takie "raszple", z którymi tak trudno wytrzymać...gratuluję Ci dobrej woli, prób nawiązania przyjaznych kontaktów- ależ Ty masz w sobie siły, nawet potrafisz tak je ładnie nazwać " królewna", "księżniczka". Cóż mogę dodać? - jedynie życzyć Ci cierpliwości anioła do takich osób w znoszeniu ich fochów...ja bym chyba skapitulowała i przestała się odzywać, ignorując je...
Brawo dla Ciebie za klasę :)im daleko to Twojego poziomu...

Anonimowy pisze...

Pasiflora wiem że takie Księżniczki mogą człowieka do szewskiej pasji doprowadzić ale ty masz dziewczyno charakter ja nie była bym tak uprzejma. A i jeszcze jedno stare panny są co prawda upierdliwe i to nie raz bardzo tyle że nie wszystkie na szczęście są takie skąd wiem bo sama jestem starą panną. Ale nie zaliczam się do tych upierdliwych

Anonimowy pisze...

Uśmiałam się...:D To kolejna SP się melduje i potwierdza, że nie wszystkie dają się we znaki. Są jeszcze te, które cieszą się życiem ...i LUDŹMI :D Tak czy siak, gratuluję anielskiej cierpliwości do marudy. Zdrowiej prędko!

Anonimowy pisze...

Na różnych współtowarzyszy niedoli się trafia w szpitalach, ale doprawdy i stare panny i starsze panie bywaja wspaniałymi współtowarzyszkami. Ostatnio leżałam ze starą panną, która w dodatku miała 81 lat. Każdemu życzę takiej pogody ducha w tym stanie i w tym wieku. Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

cóż upał + stan po operacji zrobiły swoje :)))
sama zobaczysz ze w powyższym stanie jest cięzko z samym sobą wytrzymać...

Anonimowy pisze...

Ciszę się bardzo ,że operacja się udała, pamiętałam o Tobie w ten czas, bo sama to przeszłam. zaskoczyło mnie jak jednak opisujesz swoje towarzyszki z sali z dużą dozą arogancji. Przykre. Poza tym takie przyklejanie łat ludziom i to tylko z powodu ich stanu cywilnego. Nie spodziewałam się po Tobie takiego ograniczonego społecznie spojrzenia.