Weekend w szpitalu

Nudy, nudy...
Na szczęście ból zminimalizowany prawie do zera. Od czasu do czasu zakładam ręcznik pod odcinek lędźwiowy kręgosłupa.Jedyną rozrywką tych dwóch dni są odwiedzający nas bliscy, którzy uzupełniają nam zapasy :)
Na jedzenie w tym szpitalu prawie nie ma co narzekać. Bywają gorsze i lepsze potrawy, ale jeszcze się taki nie urodził, co by człowiekowi dogodził. Jedynym minusem są kolacje, na które dostajemy tylko dwie kromki chleba z masłem. I tu przydają się odwiedzający :)

Brak komentarzy: