cd. opowieści o operacji

12.35 przychodzi koleś i nakazuje mi ubrać się w zieloną szatkę tj. ubiór na salę operacyjną i łyknąć jakąś tabletkę, przypuszczalnie "głupiego Jasia". Siadam na wózek inwalidzki i zostaję zawieziona prosto na blok operacyjny. Wskakuję na kozetkę na kółkach, gdzie z trudem instrumentariuszka wbija mi się w żyłę wenflonem i podłącza pierwszą kroplówkę. Następnie przychodzi anestezjolog i zupełnie inaczej podchodzi do znieczulenia lędźwiowego aniżeli miałam rok temu. Niestety pierwsza próba okazuje się nieudana i dość bolesna, druga, trzecia równie nieudane natomiast zdecydowanie bardziej bolesne. Łzy mi lecą... Decyduje się znieczulić to miejsce i wtedy dopiero się wkłuwa pomyślnie, ale nie mogę powiedzieć, że całkiem bezboleśnie. Wjeżdzam na salę na której mam być "wyremontowana". Wszyscy się krzątają wokół mnie, jestem w centrum zainteresowania hi hi.

Jestem "po"
Mam BMHRa!
Jestem szczęśliwa że mam już wszystko za sobą. Operacja nieporównywalnie cięższa do poprzedniej a jednak się udało. Boli... To pewnie przez ten cięższy stopień operacji, ale zaciskam zęby i walczę o każde wejście na basen, o każde poprawianie łóżka. Przecież takie coś mnie nie powali, gdy mam za sobą ciężkie dwie operacje. Zagryzam zęby i podnoszę, z drobną pomocą pielęgniarek, pupę :)
Następnego dnia nie zgadzam się na zdjęcie rentgenowskie. Za bardzo mnie boli by przejść z łóżka na stół, nawet z pomocą. Boli coraz bardziej. Zauważam. że kolano zbyt jest na zewnątrz i dlatego nie umiem się podnieść. Przypuszczalnie wieloletnie kompensacje powodują że kolano jest w tym, a nie innym ułożeniu, z czym nawet lekarze się zgadzają.
Kolejny dzień tj. środa, podczas obchodu lekarz kieruje mnie na rentgena, zaleca ściągnięcie drenów oraz potem powinnam przejść pierwszą pionizację. Pielęgniarka szybciutko przychodzi by usunąć mi dreny. Niepokoi ją że mam krew a nie płyn w drenach. Dlatego obcina je, usuwa za pomocą strzykawek jakieś skrzepy i wyciąga. Pierwszy lajtowo poszedł, a drugi... Kur...a ale on był głęboko. Niesamowity ból i ulga. Nawet na basen łatwiej wskoczyłam. Potem przyszła pani A...., by mnie pionizować i to również nie najgorzej mi poszło. Owszem z jej drobną pomocą, ale i tak byłam z siebie dumna.
Chwilę potem zwiozły mnie pielęgniarki, by zrobić zdjęcie rentgenowskie. Z bólem ale dałam radę wejść na te cholerne łóżko. Pani z rentgena przekręciła mi stopę aby zrobić równo zdjęcie i powrót na salę. Poprosiłam o zdjęcie, że chcę zobaczyć ale tak wiele osób było oczekujących, że nie trułam więcej "d@@py"
Nie minęło pół godzinki a na moją salę  wpada ulubiony duet dr M. i dr. H. Zaczyna się HORROR!!!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ten wpis utrzymuje napięcie. Jak we filmie sensacyjnym. Co powiedzieli doktorzy Mielnik i Hermanson? BMHR perfekcyjnie założony? Trzymam kciuki...