Niedziela 07.08.2011

Sobota i niedziela miały przebiec w szpitalu pod totalnym znakiem nudy. I faktycznie sobota do takowych należała. Na przemian zamęczałam laptopa, gazety, a czasem pielęgniarki zaczepiałam :)
Za to w niedzielę z rana wzięłam prysznic i udałam się na mszę do kaplicy. Ba, nawet komunię przyjęłam, ponieważ dnia poprzedniego spowiedź. Ksiądz któremu powierzyłam swoje "błędy" jest naprawdę z powołania i zapewne dlatego się zdecydowałam.
Na mszy natknęłam się na koleżankę Ulę, która dochodziła do sprawności na oddziale rehabilitacyjnym. Natomiast już prawie byłam pod salą, gdy zaczepił mnie mężczyzna. Pierwsze myśli gdy przemówił to były, że pewnie na badania mnie zaraz porwie. Jak się jednak okazało, to był znajomy, z którym dłuższy czas korespondowałam. Poznałam go w sieci, a łączą nas bioderkowe problemy. Okazał się bardzo sympatycznym interesującym mężczyznom.
Po jego odwiedzinach doszłam do wniosku, że tak samo lekko mi się z nim rozmawiało, jak i klikało przez komunikator GG.
Po obiedzie wraz z Ula udałyśmy się do parku i upajałam się przed operacja "wolnością".Na oddziele zostawiłam mój numer telefonu i poleciałam na pogaduchy. Wieczorem troszkę zmęczona ta latanina poszłam do pokoju i tu pielęgniarka mnie złapała, by zrobić mi lewatywę. SZOK!!! Wiedziałam, że na tym oddziale lewatywa jest praktykowana, ale gdzieś po cichu liczyłam, że uda mi się tak jak ostatnim razem. No niestety tym razem się nie udało. Co za głupie uczucie. Jakby jakieś pieprzone rozwolnienie dopadło. Brrrrrr.
Pozbierałam się do kupy i dalej poleciałam na pogaduchy. Do pokoju wróciłam po 21.00. Włączyłam laptopa i się okazało że bez problemu mogę się dopiąć do kogoś do internetu. Minus taki, że muszę siedzieć na korytarzu, bo tylko tam jest zasięg. I tak na korytarzu, na krzesełku przyniesionym przez pielęgniarkę, serfowałam bez skrupułów w sieci. Aż mnie mój operator, który miał niedzielny dyżur, chciał wyrzucić spać. W odwecie powiedziałam, że on powinien iść spać, gdyż to on musi być dnia następnego mobilniejszy, skoro ma mnie operować. Zagadałam go jeszcze tylko na temat mojego nanosa, czy to jego zdaniem ostateczna możliwość. Okazało się, że wszystko się okaże na stole i jeszcze mogę się obudzić z kolejnym BMHR-em. Po miłej wymianie zdań, oboje udaliśmy się każdy w swoją stronę na nocny spoczynek. Ja jeszcze zażyłam tylko jakąś tabletkę nasenną, którą mi zlecili i tak grubo po północy poszłam spać.

Brak komentarzy: