Dzień operacji

Nikt mnie nie budzi. Nikt nic ode mnie nie chce. Sprzątaczki jedynie mi się co rusz po pokoju krzątają. Na tym oddziele są przecudowne luzy. Nie ma tego spięcia jak w innych szpitalach, że już od szóstej trza wstawać, myć się, ogarnąć koło siebie. Tutaj wszystko ma swój czas, bez pośpiechu. A i pielęgniarki milsze dla pacjenta chyba dzięki temu są.
W końcu pojawia się jedna pielęgniarka. Tylko podrzuciła mi dzisiejszą zieloną kreację na ten sądny dzień. Potem druga przybiega i w locie maluje mi strzałkę na nodze, którą mam mieć operowaną.  Poszłam się okapać, ogolić nogi (wymóg do operacji) i tak siedzę jak pipa i czekam, bo mam iść jako trzecia na operację. Przypuszczalnie koło trzynastej mnie pewnie porwą :) Ponownie zdecydowałam się na znieczulenie podpajęczynkowe. Zobaczymy czy i tym razem nie pożałuję swojej decyzji.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Trzymam kciuki. Będzie dobrze. Dzisiaj mogę powiedzieć, że miałem mieć założoną protezę typu Proxima w innym szpitalu. Jednak zamieszanie jakie tam powstało na przełomie listopada i października ubiegłego roku, przesunęło moją operację o cztery miesiące. Dzięki tym perturbacjom wylądowałem w Piekarach w rękach pana dra Mielnika. Nie żałuję. Prawie 5 miesięcy po zabiegu wracam do pracy, mam objęty monitoringiem zdrowy staw. BMHR działa bez zarzutu. Mam jeszcze do wykonania ćwiczenia wzmacniające mięsień pośladka.
Operacja drugiego biodra pozwoli szybko wrócić do normalnego funkcjonowania.