PIĄTEK 05.08.2011
Według wyznaczonego terminu, kilka razy poprawianego przez doktora Mielnika, w piątek około ósmej godziny pojawiłam się wraz z moim tatą, który tego dnia był moim driverem, w Szpitalu Urazowym w Piekarach Śląskich.

Po zaparkowaniu pierwsze kroki skierowałam prosto do pokoju gdzie są planowane przyjęcia.
Pani bardzo miła, zminimalizowała moją procedurę, tym bardziej, że już większość moich danych mieli w komputerze.
Za  to naczekałam się trochę już u góry tzn na oddziele na który zostałam przyjęta.
Głownie dlatego, że oddziałowa musiała uczestniczyć w obchodzie, a to ona tym się zajmuje.
W międzyczasie mojemu ojcu dostał się opiernicz od niej, bo zdecydowanie go z kimś pomyliła hi hi.
Krew pobrali, mocz choć nie chciałam to jednak oddałam, z dołu mój tato przyniósł wydrukowane zdjęcie a ja szybko skoczyłam na EKG.
Szybko ulokowałam się w przydzielonym pokoju w którym jestem sama, a który przewrotnie nazywam "pokojem dla VIP-ów".
Jest tu spokojnie, po południu słońce na szczęście nie świeci.
Jest to pokój jednoosobowy z łazienką i toaletą oraz łóżkiem sterowanym elektronicznie i jest to wszystko tylko dla mnie.
Wokół same męskie hormony, ponieważ leżę na męskim Oddziele.
Wolę całkowitą samotność niż deja vu z poprzedniej operacji, gdy ... Ech, wolę nie wspominać. Brrrrrrr!
Wiem, że będę się nudzić bo raczej do małomównych nie należę, ale zawsze można pogadać z pielęgniarkami, które tutaj wydają się być przemiłe oraz zawsze jeszcze rozmowy przez telefon zostają.
Właściwie już całe popołudnie i wieczór się nudziłam. Pozostaje mi nadrabianie zaległości w filmach, lekturze oraz prasie. No i nie zapominam o rozluźnianiu mięśni :)
W poniedziałek operacja to jest dokładnie 13 miesięcy po poprzedniej operacji.
Już wiem, że nie będę miała BMHR-a.
Niestety warunki nie pozwalają na to.
Jeszcze postaram się porozmawiać z dr Mielnikiem dlaczego dokładnie tak się dzieje.
Choć zawsze twierdziłam, że wolę dobrze wstawione endo niż kapę na siłę.

Brak komentarzy: