Cudowna "prostota"

Dzisiaj od rana krzątałam się w kuchni. Siostra wiernie mi towarzyszyła, a czasem nawet ją troszkę wykorzystałam. Upichciłam dla moich obżarciuchów, na kilka dni mojej nieobecności leczo oraz barszcz ukraiński. Potrawy, mimo pośpiechu, wyszły palce lizać. Rzadko ostatnio gotuję tak od serca, a bardzo lubię gotować. Jednak dziś faktycznie sporo czasu temu poświęciłam. Krzysiu, gdy brał dokładkę, uświadomił mnie po raz kolejny, że dobra ze mnie kuchareczka :)


Gotowanie w pośpiechu zawdzięczam umówionej rehabilitacji, na którą zawsze z chęcią idę. 
Krzysiek-fizjoterapeuta, tym razem, za swój główny cel postawił przygotować mnie na wielogodzinną trasę do Warszawy. Najpierw rozluźnianie, potem likwidowanie wszystkich bóli, które pojawiały się przy ćwiczeniach, a potem zrobił takie ćwiczenie po którym stałam prosto. Miednica nie opadała, lędźwia nie bolały byłam w szoku, bo pierwszy raz stałam poprawnie. Stałam i sama nie wierzyłam. Jakby cud się stał. Tak prosto się stoi? Zadawałam sobie pytanie w myślach i urosłam z pięć centymetrów z dumy. Ach jakby mnie forumowicze teraz widzieli :) 


Jestem tak zadowolona z pracy fizjoterapeuty, że słów mi brakuje. Podziwiam Krzyśka za ogrom wiedzy i podejście do pacjenta. Gdyby rehabilitacja w ramach świadczeń NFZ-owskich byłaby na tym poziomie wówczas nie byłoby tylu rencistów. NFZ sam sobie wyrządza wielką krzywdę, podpisując kontrakty z partaczami, ale ważne, że mają ugle i magnetronic. 


Jutro jadę do Warszawy. Spotkam się z moją Katją, (Uwielbiam tego czorta!!!), spędzę miło czas w sobotni wieczór wśród bioderkowiczów, a w niedzielę warsztaty fizjoterapeutyczne w Orthosie, podczas , których będę miała super fuchę :)


Jutro rozpoczyna się pierwszy weekend w szkole i niestety nie będę w nim uczestniczyć. Ciekawe czy będzie im mnie brakowało?

Brak komentarzy: