Tarantula

Chyba każdy wie co za "zwierzątko". Pomińmy jednak jej obrzydliwość, a pozostańmy przy wzmożonej ruchomości. W dzieciństwie za swoje usposobienie,  przez kolegę zostałam tak nazwana. I może coś w tym jest?


W niedziele skończyła mi się gorączka (chyba grypka jakaś), więc już w poniedziałek jak tylko poczułam przypływ energii wzięłam się za umycie okna, wyprasowanie i powieszenie firany oraz zrobienie pokoju córki na błysk. 


We wtorek dalej czuję tę samą energię, więc znajduję czas na zakupy w hipermarkecie, gości na obiedzie oraz rehabilitację z panem Krzysiem. Po reha jeszcze pojechałam do rodziców na kawę, a wieczorem uraczyłam rodzinkę przepysznym omletem na ostro. W nocy wysłałam do jednej firmy C.V. i list motywacyjny, bo wysłali do mnie ofertę zdalnej pracy.


Środa: wstałam wcześnie ( co za często to nie zdrowo he he), bo z Kariną szłam do lekarza. Spędziłam tam dwie godziny, ale byłam bardzo zadowolona z podejścia lekarki do mojej córki. Potem standardowo sprzątanie, kawa z siostrą. Dobrze, że obiadem nie musiałam sobie zaprzątać głowy, bo został z dnia poprzedniego. Koło południa wpadła szwagierka z mężem, więc znów kawa, plus ciastko urodzinowe od ich nastoletniej córki. W między czasie odebrałam przesyłkę, posprzątałam po gościach a na kolację sałatka z pomidorów. I dzień kolejny zleciał. 


W wolnym czasie jako moderator, monitoruję Forum BIODERKO. Uwielbiam to robić! "Spotykam" tam wspaniałych ludzi, którzy są mi bliskie poprzez tę samą chorobę, ponieważ mnie lepiej rozumieją i łatwiej mi się z nimi dogadać.


Dzisiaj natomiast wstałam o 9.00 (no to pospałam sobie), wypiłam kawę z siostrą i Krzysiem. Następnie wykonałam furę prac fondacyjno-forumowych, bo z rana dostałam sms-a od Katji z wykazem prac na dziś! Wykonałam je w 90% i wzięłam się za zrobienie obiadu. Dzisiejsze menu to  placki ziemniaczane- mniam. 
Zaraz po obiadku postanowiłam skończyć powierzone mi przez Katje zadania, ale "złapała" mnie na necie i dołożyła mi jeszcze roboty :) Lajtowo je wykonałam, choć niektóre rzeczy robiłam pierwszy raz, jak np. wyciągi bankowe w PDF-ie wysłałam do fundacyjnego księgowego. Ponad to nadałam dwie przesyłki, a zaraz spadam na basen. Koniec zwalania na katarek, grypkę i chrypkę. Muszę być zahartowana :) 
Na basen idę bo mięśnie krzyczą o jakąś formę rehabilitacji. Przeklęty tyłek, a dokładnie mięśnie znów napieprzaja mnie. Miednica czuje zmęczenie. Czy to może przeforsowanie?  Powalczę z moimi bolączkami na basenie, jak nie pomoże to na pewno nie zaszkodzi :)

Brak komentarzy: